poniedziałek, 16 maja 2022

Wyjazd nad morze bez przygód to wyjazd stracony

Zaczęło się w pociągu. Ruszyliśmy z Helu i po chwili przyszedł kierownik pociągu sprawdzić bilet. Otwieram aplikację, w której kupiłem bilet, a ta zatrzymała się na ekranie startowym i ani trochę nie che pójść dalej. Pokazałem ten ekran konduktorowi - powiedział, że przyjdzie później i poszedł. Już nie wrócił bo tyle osób wsiadało bez biletów, że sprzedawał je prawie przez całą drogę do Gdyni.

Do pociągu do Warszawy miałem 4 godziny, więc stwierdziłem, że pojadę do Orłowa. Zamówiłem iTaxi, podjechała Alfa Romeo na zmniejszonych tablicach rejestracyjnych. Ruszyliśmy, rzuciłem okiem na taksometr:
- Druga taryfa, dobrze widzę? - zapytałem.
- No tak - odpowiedział. Jednak nim zdążyłem coś powiedzieć zmienił na pierwszą.
- Zaraz ma być podwyżka - zaczął się tłumaczyć - Przy tych cenach nie opłaca sie jeździć.

Spojrzałem na naklejkę z cennikiem - opłata początkowa 8,70, pierwsza taryfa 2,70 za kilometr.

- Skąd Pan przyjechał, z Warszawy? Po ile jest tam za kilometr?
- Różnie, jedni jeżdżą za 2,40, inni za 3,00 zł.
- W Warszawie też będzie podwyżka, od dzisiaj, albo od jutra - dalej się tłumaczył.

Rzeczywiście, w Gdyni taksówkarze i korporacje same mogą ustalać opłaty. Ale pierwsza taryfa to pierwsza taryfa, a nie druga. W Warszawie sytuacja jest bardziej cywilizowana - Rada Warszawy ustala maksymalne stawki i te 3 zł to jest obecna maksymalna, więc z tą podwyżką nie będzie tak łatwo.

Dojechałem do Orłowa, popatrzyłem trochę na morze i stwierdziłem, że przejdę się kawalek po rezerwacie. Nie za dużo bo zapomniałem na dworcu kupić wody, a tu można nabyć tylko kawę, lody lub ryby wędzone.

Z lasu wyszedłem na pętlę autobusu jadącego do dworca. Jednak w oczy rzuciła mi się hulajnoga elektryczna. Pomyślałem, że pojadę nią do Polany Redłowskiej, a może nawet do dworca. Wypożyczyłem. Przejechałem kilkadziesiąt metrów i musiałem zsiąść - droga na Kępę Redłowską była na tyle stroma, że hulajka nie miała siły ze mną jechać. Wprowadziłem ją na górę i zacząłem zjeżdżać. Po chwili szlak rowerowy, którym jechałem, skręcił w prawo, skręciłem i ja. Nagle czuję, że hulajnoga nie jedzie mimo, że droga prowadzi w dół - źle pojechałem i właśnie jestem na dojeździe do jednostki wojskowej, więc pewnie wyjechałem ze strefy.

Znowu prowadzę hulajkę pod górę. Po chwili w końcu znowu zaczęła jechać. Zauważyłem wtedy drogę, w którą miałem skręcić, więc skręciłem. Ta droga prowadziła mocno w dół, więc jechałem na hamulcu. Nagle usłyszałem głośny sygnał z telefonu, a hulajnoga się zatrzymała. Patrzę na wyświetlacz, a tam: Zakończyliśmy twój przejazd, ponieważ nie wróciłeś do strefy to obciążymy cię opłatą 20 zł.

Niestety dopiero po dwóch godzinach wpadłem na pomysł żeby jeszcze raz wypożyczyć tę hulajnogę (może jeszcze dostałbym bonus za wypożyczenie spoza strefy), wtedy jednak myślałem o tym jak skontaktować się z operatorem.

Do Polany Redłowskiej poszedłem pieszo, a tam wypożyczyłem hulajkę innego operatora. Ta już bez żadnych przygód, chociaż z mocno skrzywioną kierownicą, zawiozła mnie do centrum Gdyni.

Nieoczekiwane, jak nazywa takie sytuacje Filip Hagenbeck autor książki "Zwyczajny szpieg", zaatakowało właściwie już dzień wcześniej. Nie lubię kart dostępowych do pokojów w hotelach bo często coś się z nimi dzieje. Nie inaczej było i tym razem. Wróciłem ze spaceru, przyłożyłem kartę i nic. Przyłożyłem jeszcze raz - nic. Wyjąłem z papierowych okładek, znów przyłożyłem - cisza - zamek wciąż się nie otwiera. Zszedłem do recepcji - recepcjonistka jeszcze raz zakodowała kartę, wracam na trzecie piętro gdzie miałem pokój i... sytuacja się powtarza - nic się nie dzieje. Wróciłem do recepcji i tym razem dostałem nową kartę, Tym razem z pokojową, poproszoną przez recepcjonistkę razem próbujemy otworzyć drzwi. Pokojowa próbuje również wersji siłowej uderzając w zamek, ale ten nie myśli się otworzyć. Podobno to nie pierwszy taki przypadek z tym zamkiem. Znowu wróciłem do recepcji i uzbrojony w fizyczny klucz wróciłem pod drzwi pokoju, które tym razem wpuściły mnie do środka. Rano gdy wróciłem ze śniadania zamek dalej nie reagował na kartę, więc dobrze, że wciąż miałem fizyczny klucz bo tym razem już mi się trochę spieszyło.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz