poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Z Warszawy do Gdyni przez... Hongkong

Kilka dni temu jechałem pociągiem do Gdyni. Wcześniej, w ramach eksperymentu, włączyłem udostępnianie swojej lokalizacji. Koleżanka, która śledziła moją pozycję widziała mnie na Warszawie Centralnej, później Wschodniej i nagle za Rondem Żaba napisała:

ooo teraz w fajnym miejscu jesteś
The Metropolis Residence Tower 2, 8-9 Metropolis Dr, Hung Hom, Hongkong

I rzeczywiście, gdy uruchomiłem Google Maps zobaczyłem "swoją" pozycję:


Restart telefonu nie pomógł, włączenie GPS również - w Pendolino GPS nie działa - wciąż byłem w Hongkongu. Nagle w Gdańsku wszystko wróciło do normalności. Wtedy skojarzyłem, że niedaleko mnie siedziała azjatycka parka, która właśnie wysiadła z pociągu. Ale co oni by musieli mieć żeby mój telefon tak zgłupiał? Z tego co widziałem to mieli tylko mały aparat fotograficzny i tablet, na którym oglądali jakiś film. Żeby było ciekawiej to w historii lokalizacji w Google nie widać wycieczki do Chin:


Ma ktoś pomysł jak to było możliwe?

WiFi w telefonie było wyłączone, więc teoretycznie nie brało udziału w określaniu lokalizacji.

Tabliczka

Zamówiłem sobie tabliczkę na drzwi. Zamówienie jak zwykle poszło gładko. Wcześniej sprawnie udało się ze sprzedawcą ustalić szczegóły. Realizacja najwyraźniej też poszła bez problemów - wykonawca nadał przesyłkę już 23 godzony od zamówienia, w czwartek wieczorem. Poczcie Polskiej przewiezienie listu z Bielan na Wolę też nie zajęło zbyt wiele czasu. Polecony już w poniedziałek był szykowany do doręczenia. Niestety już po 2 minutach (sic!) ktoś uznał, że nie da się go dostarczyć. Co z tego, że był prawidłowy adres? Co prawda bez numeru pokoju w budynku, ale przy innych przesyłkach nie jest to problemem. Zwrot zajął Poczcie 9 dni - list do nadawcy trafił w następną środę.


Jeszcze tego samego dnia sprzedawca ponownie nadał przesyłkę. Tym razem uzupełniając adres o numer pokoju. I znów list doszedł szybko - już w piątek przyniósł go listonosz. Niestety tego dnia nie było mnie w pracy, a koledzy z jakiegoś powodu nie chcieli pokwitować odbioru, więc w poniedziałek w skrzynce znalazłem awizo. Tu warto zaznaczyć, że na skrzynce jest naklejka Poczty Polskiej informująca o udzielonej zgodzie na wrzucanie poleconych. Zgoda ta co prawda dotyczy tylko listów adresowanych do konkretnej spółki, ale to zazwyczaj listonoszom nie przeszkadza we wrzucaniu listów adresowanych na ten sam numer pokoju.

Z awizem i firmową pieczątką udałem się na pocztę. Jeszcze kilka miesięcy temu przechodziłem koło niej praktycznie codziennie, jednak od czasu gdy rozpoczęła się budowa metra wracam do domu zupełnie inną drogą. Wcześniej jednak widywałem dni gdy było wielu klientów, ale także takie gdy nie było nikogo. Po tym jak InPost stracił kontrakt na przesyłki sądowe liczba klientów wzrosła, ale niewiele. To co zastałem tego dnia przebiło jednak moje dotychczasowe doświadczenia z tą placówką - prawie 50 osób w kolejce do dwóch okienek. Przypomniałem sobie, że Poczta Polska reklamowała kiedyś usługę ponownego dostarczenia przesyłki. Sprawdziłem w komórce ile kosztuje taka usługa i zrezygnowałem ze sterczenia w kolejce.


Wróciłem do domu, wypełniłem formularz podając m.in numer dowodu osobistego (po co im?), zobowiązałem się do zapłaty 3,50 zł i dowiedziałem się, że przesyłkę powinienem otrzymać już w środę. Następnego dnia na stronie ze śledzeniem przesyłki pojawiła się informacja mówiąca, że została ona odebrana w placówce. W środę listu oczywiście nie dostałem, w czwartek również. Postanowiłem zatem zadzwonić na numer podany w mailu potwierdzającym przyjęcie przez Pocztę zlecenia na ponowne doręczenie. Po 20 minutach oczekiwania połączyłem się z konsultantką, która przez długi czas nie mogła zrozumieć jaką zamówiłem usługę i w ogóle w jaki sposób jako odbiorca, a nie nadawca, zleciłem jakieś działanie z przesyłką. W końcu stwierdziła, że widzi tylko taką samą informację dotyczącą przesyłki jak ja ("Odebrano w placówce") i powinienem zadzwonić do placówki, w której list był do odbioru, a nie do niej. Kilka razy dzwoniłem na podany numer, jednak nikt nie odebrał. W piątek ponownie spróbowałem dodzwonić się na pocztę, jednak znów bez rezultatu. Spojrzałem jednak na stronę śledzenia przesyłki i zobaczyłem, że rano została przekazana do doręczenia. Wychodząc z pracy zajrzałem do skrzynki i rzeczywiście był mniej tak wyczekiwany list. Okazało się, że tym razem, mimo polecenia, można było go wrzucić. Ciekawe, czy któregoś dnia zjawi się listonosz po te 3,50?


środa, 12 kwietnia 2017

Judasz

Zawsze gdy zbliża się Wielkanoc i coraz częściej mówi się o zdradzie Judasza rośnie we mnie pytanie czy na pewno możemy go potępiać? Co by się stało jakby Judasz nie wydał Jezusa? Co by było jakby zamiast sprowadzić strażników świątyni spróbował przekonać Jezusa by ten opuścił Jerozolimę? Co by było jakby porwał Jezusa i wywiózł go na pustynię, daleko od groźby śmierci? Czy cały plan Zbawienia runąłby wtedy w gruzy? Czy ktoś inny musiałby zdradzić Jezusa by pozwolić Bogu zbawić człowieka?