Wczorajszy wieczór spędziłem z Kubą w Smołdzińskim Lesie. Pewnie potrzebowalibyśmy jeszcze wiele takich wieczorów żeby obgadać wszystkie nurtujące nas sprawy. Przez świetlik pomieszczenia, w którym siedzieliśmy, zaglądał nam Księżyc w pełni. Natomiast za oknem było widać błyski latarni Stilo, a po jego otwarciu usłyszeliśmy ryczące jelenie. Chyba po raz pierwszy słyszałem rykowisko. Kuba na wschód Słońca poszedł na Wydmę Czołpińską, a ja poczekałem na drożdżówki z Damnicy. Gdy wychodziłem ze Smołdzińskiego Lasu akurat zaczęło padać. Na szczęście szybko przestało i reszta dnia była słoneczna, choć niezbyt ciepła. Szedłem niespiesznie napawając się panującą ciszą. Ptaki było słychać tylko nad jeziorami, a poza nimi tylko krople porannego deszczu spadające z drzew przy podmuchach wiatru.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz