czwartek, 19 września 2013

Ze Smołdzińskiego Lasu

Czwartek zaczął się od deszczu. Co prawda w nocy trochę mnie przetelepało, ale jak wychodziłem z kwatery to czułem się całkiem dobrze. Jeszcze nie wyszedłem z Łeby, a już dwa razy zgubiłem szlak. Za pierwszym razem musiałem cofnąć się tylko kilkadziesiąt metrów. Za drugim zorientowałem się po kilkuset, ale że szedłem równoległą drogą, a za jakieś półtora kilometra miała być droga łącząca to poszedłem dalej. Gdy już prawie było to miejsce, moja droga będąca na początku betonką zmieniła się w bagnistą łąkę. Ponieważ zaczął mnie męczyć kaszel i zrobiło mi się zimno, a takich miejsc mogłem mieć dzisiaj jeszcze sporo postanowiłem wrócić do Łeby. Potem pojechać przez Lębork i Słupsk by dostać się w okolice Smołdzińskiego Lasu, w którym byłem umówiony z Kubą. W Łebie złapałem busa, który akurat odjeżdżał. W Lęborku miałem mniej szczęścia - przyjechałem chwilę po odjeździe pociągu. Spóźniłem się 3 minuty, a na kolejny musiałem czekać 3 godziny. Na szczęście w Słupsku byłem punktualnie i zdążyłem na autobus, a miałem tylko kilka minut na przesiadkę. Na noc nafaszeruję się aspiryną, to może zaziębienie do rana przejdzie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz